Obserwatorzy

środa, 25 lipca 2012

Skoro to historia miłosna, kochanie, po prostu powiedz "tak"



Siedzę na tych cholernych schodach. Sama. Dlaczego? Wyjechałeś… Tak nagle. Nic nie powiedziałeś dokąd, kiedy wrócić, dlaczego wyjeżdżasz… Kompletnie nic. Tak jak bym była dla ciebie nikim…
- Kocham cie. – szepnął mi do ucha przygryzając delikatnie płatek ucha.
- Dlaczego? – wtuliłam się w niego.
- Bo jesteś dla mnie wszystkim. – pocałował mnie. – To ty sprawiasz, że się uśmiecham, mam siłę dalej iść.
Musieliśmy kryć nasza miłość. Przed wszystkim i każdym. Oboje byliśmy młodsi gdy się poznaliśmy. Gdy tylko zamykam oczy widzę to jeszcze raz. Kolejne głupie przyjęcie wydane przez rodziców. Pełno ludzi.
- Cześć. – ukłonił się przede mną przystojny chłopak. – Jestem Harry.
Nie da się ukryć że trochę o tobie wiedziałam. Przystojny chłopak który bez problemu podrywał dziewczyny. Każda cię chciała. Ale ty wybrałeś mnie. Nie patrząc na zakazy mojego ojca. Przychodziłeś co noc pod mój balkon rzucając małymi kamyczkami w okno bym wyszła.
- Harry, zabierz mnie gdzieś gdzie będziemy mogli być  sami. Chciała bym…
- Być moją księżniczką a ja twoim księciem. – przerwałeś mi pocałunkiem.
Nasz bajka się skończyła gdy zobaczył nas mój ojciec.
- Trzymaj się z dala od Juli! – krzyknął na niego odpychając go ode mnie.
- Tato. – żebrałam go płacząc.
Przez zamazany obraz widziałam cię stałeś i patrzyłeś się swoimi cudownymi oczami na mnie. Oddalałam się a ty malałeś aż znikłeś. Ale ty byłeś dla mnie wszystkim. Błagałam cię żebyś został. Ale było już za późno… Od tamtej nocy ani razu cie już nie widziałam. Otworzyłam oczy i wróciłam do rzeczywistości.
- Harry, zabierz mnie gdzieś gdzie będziemy mogli być  sami. Będę czekać, nie ważne ile na to być twoją księżniczką a ty moim księciem. Harry, ocal mnie, próbują mi wmówić, co mam czuć  - wyrzuciłam słowa które tak często powtarzałeś w ciemność. Zrezygnowana wróciła domu. W końcu zmęczyło mnie czekanie… Zastanawianie się, czy kiedykolwiek wrócisz… Była późna godzina gdy zeszłam do ogrodu. Usiadłam na ławeczce na której spędzaliśmy razem, po kryjomu czas.
- Zamknij oczy… Wyobraź sobie, że jesteśmy gdzieś daleko… Razem. – złożyłeś pocałunek na moich ustach. Skoro to historia miłosna, kochanie, po prostu powiedz "tak"
 Moja wiara w ciebie zaczynała słabnąć. Kiedy nagle coś poruszyło się w jednym z krzaków. I powiedziałam:
- Harry, ocal mnie, czuję się taka samotna czekam na ciebie, ale nigdy nie przychodzisz… - i wtedy ukazałeś się w całej swojej niesamowitości. Z tego co powiedziałeś to przychodziłeś tu co noc.  Czekałeś aż ja nadejdę… Przykląkłeś na ziemi.
- Ta miłość jest trudna, ale prawdziwa. Nie bój się, poradzimy sobie z tym zamętem
Wyjdź za mnie, Julio, nigdy nie będziesz już sama. Tylko jednego jestem pewien – tego, że cie  kocham. – jedyne co z siebie wydusiłam to „tak”.

czwartek, 19 lipca 2012

Czegoś mi brakowało. A to coś znaczy brak tego doprowadzał mnie do szału.


Zaczęło się niewinnie. Zwykły wakacyjny romans. Pewnego ciepłego wieczoru przypadkowo spotkałam go na plaży. Te same zainteresowania, łączyło nas wszystko. On był wymarzonym chłopakiem. Wyższy o głowę, blond z oczami niebieskimi jak letnie, bezchmurne niebo. Jego słodki uśmiech potrafił roztopić niejedno dziewczęce serce.
- No to co dziś robimy? – podbiegłam pod chłopaka i objęłam go od tyłu.
- Co tylko zechcesz. – uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w policzek. Nieśmiało złapał mnie za rękę, ścisnęłam ją pewnie. Są wakacje, chyba nikt nie zakochuje się na serio, nie?
I tak właśnie minęły moje wakacje w jednym z hiszpańskich kurortów z cudownym chłopakiem u boku.
- Czyli to koniec? – pociągną nosem przytulając mnie mocniej do siebie. Staliśmy wtuleni w siebie ostatniego wieczoru na plaży. Lekkie podmuchy z nad morza chłodziły moja rozpaloną od tłumienia w sobie emocji. Twarz.
- Niall… - uścisnęłam jego dłoń. – sam przecież dobrze znasz odpowiedź. – uśmiechnęłam się do niego ciepło. Przejechałam ręką po jego malowanych włosach.
- No tam. Tylko będę bardzo tęsknił. – odwzajemnił uśmiech i założył mi włosy na ucho. Bez namysłu pocałowałam go po raz ostatni. Po raz ostatni zatopiłam usta w jego słodkich i delikatnych wargach. Pękało mi serce na widok jego jak cierpi ale to jego wina – ja ostrzegała. Podczas podróży samolotem nie czułam nic. Nie czułam nic przez najbliższy tydzień, żaden smutek, żal, tęsknota. Nic. Spławiałam każdego chłopaka, nikt mi nie odpowiadał. Byłam coraz bardziej nerwowa, zła, obojętna, smutna? Czegoś mi brakowało. A to coś znaczy brak tego doprowadzał mnie do szału. Miały miesiące a moje uczucie nie. Wręcz przeciwnie powiększało się z dnia na dzień. Tęskniłam za nim! Tak cholernie mi go brakowało. Gdybym mogła cofnąć czas…
Na ulicy przypadnie w kogoś wpadłam.
- Przepraszam. – rozpoznałam Irlandki akcent.
- Niall? – spytałam niepewnie, ledwo słyszalnie. Chłopak cicho zaklną.
- Autograf, zdjęci czy co chcesz? – podniósł głowę. Zsuną kaptur i szeroko się uśmiechną.
 - Ewelina? – szepnął. Przytaknęłam ruchem głowy. Ruszyliśmy na spacer. Jak się okazało chłopak był w bardzo popularnym zespole którego nie znałam. Dziwne.
- Niall… - zaczęłam nie odrywając wzroku od chodnika. – Popełniłam błąd. Wszystko zepsułam. – obiją mnie ramieniem. Nie powinnam była ci pozwolić tak wyjechać. Wszystko mogło być inaczej…
- Czyli ty…
- Tak. Zdałam sobie o tym sprawę za późno. Wiem wszystko spieszyłam – spojrzałam na niego niepewnie. Ujął moją twarz w dłonie i namiętnie pocałował.
- Ja ciebie też kocham mała. – przyłożył swoje czoło do mojego patrząc mi głęboko w oczy.

wtorek, 17 lipca 2012

Jesteś tym wszystkim czego mi teraz brakuje...


- To co dziś robimy? – oparłem głowę o drzewo. Julia położyła się na moich kolanach wystawiając twarz w stronę słońca.
- Nie mam pojęcia. – rozbrzmiał jej cudowny śmiech. – To będzie nasze ostatnie popołudnie więc musimy je w pełni wykorzystać. – otworzyła oczy i spojrzała na mnie zakrywając ręką słońce by nie raziło jej. Patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, pięknymi, niebieskimi oczami. Jak ja kochałem te oczy. Gdyby ona tylko o tym wiedziała…
- Cześć jestem Julia- mała 5letnia  dziewczynka przedstawiła się nieśmiałemu chłopczykowi który siedział sam na huśtawce.
- Cześć. – odpowiedział jej nieśmiało – Jestem Harry. – uścisnął jej mała rączkę.
- Jeśli chcesz możemy zostać przyjaciółmi. – oznajmiła słodko blondynka siadając na drugiej huśtawce. Chłopiec przytaknął.
Automatycznie się uśmiecham wspominając wszystkie chwilę spędzone z tą dziewczyną. Bardzo będę za nią tęsknił gdy wyjadę. Zostawię tu cząstkę siebie. Tak jakby ktoś wyrwał moje serce i oddzielił je od reszty ciała. Dlaczego wyjeżdżam? Ojciec obiecał zapłacić mi za moje warsztaty muzyczne pod warunkiem że wyjadę stąd. Jak najdalej od Juli. On nie rozumie, ze to moja przyjaciółką, że ją kocham. Dla niego jest to tylko córka konkurenta na rynku. Nasi rodzice nienawidzą się nawzajem a przy okazji cierpimy na tym my.
- To będzie tylko rok. – przytuliłem mocno do siebie przyjaciółkę. W tym momencie trzymałem cały świat w swoich ramionach. – Obiecuje.
- Tak, tylko rok. – wytarła łzy spadające jej z policzków. Mówiła to tak jak by sama chciała się przekonać. – Tylko rok bez mojego przyjaciela.
Na lotnisko pojechała razem ze mną, Po raz ostatni ją przytuliłem i wsiadłem w samolot. I tak mijały tygodnie, miesiące… A ja ani razu nie widziałem Juli. Spacerowałem parkiem kiedy zobaczyłem dziewczynę siedzącą na ławce. Jej długie blond włosy były mi bardzo znajome. Ale przecież nie mogło jej tam być. To dlaczego uwierzyłem, że jedna z dziewczyn siedzących na ławce to ona? I wtedy się odwróciła. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i podbiegła rzucając mi się na szyję.
- Co ty tu robisz? – postawiłem ją na ziemi. Była tak jak by lżejsza ale nie widziałem jej przecież kilka miesięcy.
- Zapomniałeś kto jest mistrzem matematyki? – wyszczerzyła się. – A dalszy etap jest tu.
- Harry! Harry! – ktoś zaczął energicznie tłuc się do drzwi. Gdy chłopak je otworzył rzuciła się na niego rozczochrana blondynka.
- Co się stało? – spytał przestraszony.
- Zajęłam pierwsze miejsce w konkursie matematycznym! Przeszłam dalej! – wykrzyczała mu do ucha. 
Chciałem z nią pobyć. W końcu wydusić to z siebie i powiedzieć co tak naprawdę czuję.
- A co tam słychać?
- Dobrze. Jest bardzo nudno bez ciebie. – rozbrzmiał jej dźwięczny śmiech. – Firma taty zbankrutowała – posmutniała. Zrobiłem duże oczy.
- Julia… - zacząłem. Złapałem ją za rękę. Uśmiechnęła się do mnie i rozbrzmiał dźwięk klaksonu samochodowego.
- Ahaa… - jęknęła i wywróciła oczami. – Muszę wracać. Zadzwonię. – pocałowała mnie przelotnie w policzek.
- Jak to? Dopiero co się spotkaliśmy. – powstrzymałem łzy rozżalenia i smutku. Dziewczyna była już przy samochodzie. Ostatni raz się odwróciła i pomachała mi. Za kierownicą siedział jej ojciec. Co dziwne uśmiechnął się do mnie. Ale tak smutnie. Każdego dnia zmuszałem się by wstać i przeżyć jakoś dzień. Miną rok odkąd wyjechałem z rodzinnego miasta. Ale dziś mogę już wrócić. I wszystko będzie jak kiedyś. Po powrocie do domu rzuciłem bagaże w kąt i od razu moim celem był jej dom.
- A ty dokąd? – odezwał się ojciec nie odrywając wzroku od jakiś papierów.
- Do Juli.
- Po jaka cholerę tam idziesz?! -  warknął.
- Zrozum że ona jest kimś więcej dla mnie niż zwykłą przyjaciółką. Kocham ją! – byłem dumny sam z siebie, że w końcu nie bałem się ojca. Teraz liczyła się dla mnie tylko ona. Po raz pierwszy powiedziałem, że ja kocham na głos. Ojciec zaśmiał się drwiąco.
- No to lepiej się odkochaj bo długo nie będzie trwał ten wasz romansik.
- Bo? – warknąłem.
- Ona umiera!  Ma raka.. –był spokojniejszy. Nie słuchając go dłużej wybiegłem z domu. Biegłem ile siły w nogach miałem do jej domu. Moim marzeniem w tamtej chwili było by zobaczyć ja tak jak zawsze siedzącą nad pianinem grającą swoje ulubione piosenki. Ale w mojej głowie wszystko układało się w logiczną całość. Jej rodzice zapłacili za leczenie i dla tego zbankrutowali. Tak bardzo chciałem by okazało się to nie prawdą. Wbiegłem do jej domu bez pukania.
- Harry? – usłyszałem wilgotny głos jej matki. – Mówiła, że dzisiaj przyjedziesz. – przytuliła mnie i wręczyła mi list. – To do Juli. – bez zastanowienia otworzyłem.

Drogi Harry.
                Jeśli to czytasz to już pewnie wiesz. Chciałam ci powiedzieć. Ale wtedy byś nie wyjechał na te warsztaty a przecież wiem ile one dla ciebie znaczą. Tak bardzo chciała bym być teraz przy tobie i cię przytulić. Zaciągnąć się po raz kolejny twoimi perfumami które tak dobrze już znam ale nigdy mi się nie znudzą. Kto by pomyślał, że nasza przyjaźń która zaczęła się w piaskownicy przetrwa tyle lat. Nigdy nie pozwoliłeś mi się smucić. Zawsze mi martwiłeś się o mnie jak matka, potrafiłeś opieprzyć jak ojciec i opiekowałeś się mną jak kochający brat. Jesteśmy jak jedna dusza w dwóch ciałach. Przy tobie zawsze mogłam głośno myśleć. Ale od jakiegoś czasu jesteś dla mnie kimś więcej. Zawsze gdy już chciałam ci to powiedzieć coś we mnie pękało i nie potrafiłam. Tak Harry, kocham cię. Bardzo, żałuję, ze nie powiedziałam ci tego prosto w oczy. Gdybym mogła cofnąć czas… Na pewno bym to zrobiła. Jesteś tym wszystkim czego mi teraz brakuje. Tęsknię za twoimi oczami, włosami, głosem… I tymi czułymi gestami po których czułam się najszczęśliwsza osoba na świecie.
Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.
Szkoda że już się nie zobaczymy…
Twoja Julia

Kartka była mokra od moich łez, ale tusz długopisu w niektórym miejscach był już rozmazany ale nie przeze mnie. Przejechałem ręka po liście. Wróciłem szybko po samochód. Najpierw pojechałem do jubilera. Kupiłem tam pierścionek i dopiero później do szpitala, do niej. Leżała bezbronna na szpitalnym łóżku. Była przytomna. Uśmiechnęła się słabo gdy tylko mnie zobaczyła. Odwiedzałem ja codziennie. Lekarze wypuścili ja po kilku dniach do domu. Zawiozłem ją do jej domu. Nie odstępowałem jej nawet na chwilę. Zamiast wrócić do normalnych zajęć, zajęć się swoją przyszłością cały czas byłem przy niej. Przekroczyliśmy próg jej domu. Odstawiłem jej torbę na bok. Uklęknąłem na kolano i wyciągnąłem pierścionek z kieszeni który był tam cały czas.
- Julio wyjdziesz za mnie? – spytałem wilgotnym głosem patrząc jej głęboko w oczy.
- Harry… Bardzo bym chciała ale to nie ma sensu… Słyszałeś co mówią lekarze? Dają mi niecały rok. – posmutniała i odwróciła wzrok.
- Chcę być z tobą przez ten rok. Chcę budzić się co rano i widzieć twoje uśmiechnięte oczy.
- Nie chcę żebyś cierpiał...
- Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością.
- Tak. – uśmiechnęła się do mnie szeroko i rzuciła na szyję.
Po tygodniu wzięliśmy ślub. Było nam ze sobą bardzo dobrze… Niestety nie dano się nam długo sobą nacieszyć. Julia zmarła rok później w wakacje. Przez dłuższy czas byłem załamany nie chciałem żyć bez niej… Ale dla niej się pozbierałem i dążyłem do spełnienia swoich marzeń… Bo wiem, że ona by tego chciała...