- To co dziś robimy? – oparłem głowę o drzewo. Julia
położyła się na moich kolanach wystawiając twarz w stronę słońca.
- Nie mam pojęcia. – rozbrzmiał jej cudowny śmiech. – To
będzie nasze ostatnie popołudnie więc musimy je w pełni wykorzystać. – otworzyła
oczy i spojrzała na mnie zakrywając ręką słońce by nie raziło jej. Patrzyła na
mnie tymi swoimi dużymi, pięknymi, niebieskimi oczami. Jak ja kochałem te oczy.
Gdyby ona tylko o tym wiedziała…
- Cześć jestem Julia-
mała 5letnia dziewczynka przedstawiła
się nieśmiałemu chłopczykowi który siedział sam na huśtawce.
- Cześć. –
odpowiedział jej nieśmiało – Jestem Harry. – uścisnął jej mała rączkę.
- Jeśli chcesz możemy
zostać przyjaciółmi. – oznajmiła słodko blondynka siadając na drugiej huśtawce.
Chłopiec przytaknął.
Automatycznie się uśmiecham wspominając wszystkie chwilę
spędzone z tą dziewczyną. Bardzo będę za nią tęsknił gdy wyjadę. Zostawię tu
cząstkę siebie. Tak jakby ktoś wyrwał moje serce i oddzielił je od reszty
ciała. Dlaczego wyjeżdżam? Ojciec obiecał zapłacić mi za moje warsztaty
muzyczne pod warunkiem że wyjadę stąd. Jak najdalej od Juli. On nie rozumie, ze
to moja przyjaciółką, że ją kocham. Dla niego jest to tylko córka konkurenta na
rynku. Nasi rodzice nienawidzą się nawzajem a przy okazji cierpimy na tym my.
- To będzie tylko rok.
– przytuliłem mocno do siebie przyjaciółkę. W tym momencie trzymałem cały świat
w swoich ramionach. – Obiecuje.
- Tak, tylko rok. –
wytarła łzy spadające jej z policzków. Mówiła to tak jak by sama chciała się
przekonać. – Tylko rok bez mojego przyjaciela.
Na lotnisko pojechała razem ze mną, Po raz ostatni ją
przytuliłem i wsiadłem w samolot. I tak mijały tygodnie, miesiące… A ja ani
razu nie widziałem Juli. Spacerowałem parkiem kiedy zobaczyłem dziewczynę siedzącą
na ławce. Jej długie blond włosy były mi bardzo znajome. Ale przecież nie mogło
jej tam być. To dlaczego uwierzyłem, że jedna z dziewczyn siedzących na ławce
to ona? I wtedy się odwróciła. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i podbiegła
rzucając mi się na szyję.
- Co ty tu robisz? – postawiłem ją na ziemi. Była tak jak by
lżejsza ale nie widziałem jej przecież kilka miesięcy.
- Zapomniałeś kto jest mistrzem matematyki? – wyszczerzyła
się. – A dalszy etap jest tu.
- Harry! Harry! – ktoś
zaczął energicznie tłuc się do drzwi. Gdy chłopak je otworzył rzuciła się na
niego rozczochrana blondynka.
- Co się stało? –
spytał przestraszony.
- Zajęłam pierwsze
miejsce w konkursie matematycznym! Przeszłam dalej! – wykrzyczała mu do
ucha.
Chciałem z nią pobyć. W końcu wydusić to z siebie i
powiedzieć co tak naprawdę czuję.
- A co tam słychać?
- Dobrze. Jest bardzo nudno bez ciebie. – rozbrzmiał jej
dźwięczny śmiech. – Firma taty zbankrutowała – posmutniała. Zrobiłem duże oczy.
- Julia… - zacząłem. Złapałem ją za rękę. Uśmiechnęła się do
mnie i rozbrzmiał dźwięk klaksonu samochodowego.
- Ahaa… - jęknęła i wywróciła oczami. – Muszę wracać. Zadzwonię.
– pocałowała mnie przelotnie w policzek.
- Jak to? Dopiero co się spotkaliśmy. – powstrzymałem łzy
rozżalenia i smutku. Dziewczyna była już przy samochodzie. Ostatni raz się
odwróciła i pomachała mi. Za kierownicą siedział jej ojciec. Co dziwne
uśmiechnął się do mnie. Ale tak smutnie. Każdego dnia zmuszałem się by wstać i
przeżyć jakoś dzień. Miną rok odkąd wyjechałem z rodzinnego miasta. Ale dziś
mogę już wrócić. I wszystko będzie jak kiedyś. Po powrocie do domu rzuciłem
bagaże w kąt i od razu moim celem był jej dom.
- A ty dokąd? – odezwał się ojciec nie odrywając wzroku od
jakiś papierów.
- Do Juli.
- Po jaka cholerę tam idziesz?! - warknął.
- Zrozum że ona jest kimś więcej dla mnie niż zwykłą
przyjaciółką. Kocham ją! – byłem dumny sam z siebie, że w końcu nie bałem się
ojca. Teraz liczyła się dla mnie tylko ona. Po raz pierwszy powiedziałem, że ja
kocham na głos. Ojciec zaśmiał się drwiąco.
- No to lepiej się odkochaj bo długo nie będzie trwał ten
wasz romansik.
- Bo? – warknąłem.
- Ona umiera! Ma
raka.. –był spokojniejszy. Nie słuchając go dłużej wybiegłem z domu. Biegłem
ile siły w nogach miałem do jej domu. Moim marzeniem w tamtej chwili było by
zobaczyć ja tak jak zawsze siedzącą nad pianinem grającą swoje ulubione
piosenki. Ale w mojej głowie wszystko układało się w logiczną całość. Jej
rodzice zapłacili za leczenie i dla tego zbankrutowali. Tak bardzo chciałem by
okazało się to nie prawdą. Wbiegłem do jej domu bez pukania.
- Harry? – usłyszałem wilgotny głos jej matki. – Mówiła, że
dzisiaj przyjedziesz. – przytuliła mnie i wręczyła mi list. – To do Juli. – bez
zastanowienia otworzyłem.
Drogi Harry.
Jeśli to czytasz
to już pewnie wiesz. Chciałam ci powiedzieć. Ale wtedy byś nie wyjechał na te warsztaty
a przecież wiem ile one dla ciebie znaczą. Tak bardzo chciała bym być teraz
przy tobie i cię przytulić. Zaciągnąć się po raz kolejny twoimi perfumami które
tak dobrze już znam ale nigdy mi się nie znudzą. Kto by pomyślał, że nasza
przyjaźń która zaczęła się w piaskownicy przetrwa tyle lat. Nigdy nie
pozwoliłeś mi się smucić. Zawsze mi martwiłeś się o mnie jak matka, potrafiłeś
opieprzyć jak ojciec i opiekowałeś się mną jak kochający brat. Jesteśmy jak jedna
dusza w dwóch ciałach. Przy tobie zawsze mogłam głośno myśleć. Ale od jakiegoś
czasu jesteś dla mnie kimś więcej. Zawsze gdy już chciałam ci to powiedzieć coś
we mnie pękało i nie potrafiłam. Tak Harry, kocham cię. Bardzo, żałuję, ze nie
powiedziałam ci tego prosto w oczy. Gdybym mogła cofnąć czas… Na pewno bym to
zrobiła. Jesteś tym wszystkim czego mi teraz brakuje. Tęsknię za twoimi oczami,
włosami, głosem… I tymi czułymi gestami po których czułam się najszczęśliwsza
osoba na świecie.
Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania
przyjaciela.
Kartka była mokra
od moich łez, ale tusz długopisu w niektórym miejscach był już rozmazany ale
nie przeze mnie. Przejechałem ręka po liście. Wróciłem szybko po samochód. Najpierw
pojechałem do jubilera. Kupiłem tam pierścionek i dopiero później do szpitala,
do niej. Leżała bezbronna na szpitalnym łóżku. Była przytomna. Uśmiechnęła się
słabo gdy tylko mnie zobaczyła. Odwiedzałem ja codziennie. Lekarze wypuścili ja
po kilku dniach do domu. Zawiozłem ją do jej domu. Nie odstępowałem jej nawet
na chwilę. Zamiast wrócić do normalnych zajęć, zajęć się swoją przyszłością
cały czas byłem przy niej. Przekroczyliśmy próg jej domu. Odstawiłem jej torbę
na bok. Uklęknąłem na kolano i wyciągnąłem pierścionek z kieszeni który był tam
cały czas.
- Julio wyjdziesz
za mnie? – spytałem wilgotnym głosem patrząc jej głęboko w oczy.
- Harry… Bardzo bym
chciała ale to nie ma sensu… Słyszałeś co mówią lekarze? Dają mi niecały rok. –
posmutniała i odwróciła wzrok.
- Chcę być z tobą
przez ten rok. Chcę budzić się co rano i widzieć twoje uśmiechnięte oczy.
- Nie chcę żebyś
cierpiał...
- Każde głębsze
uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością.
- Tak. –
uśmiechnęła się do mnie szeroko i rzuciła na szyję.
Po tygodniu
wzięliśmy ślub. Było nam ze sobą bardzo dobrze… Niestety nie dano się nam długo
sobą nacieszyć. Julia zmarła rok później w wakacje. Przez dłuższy czas byłem
załamany nie chciałem żyć bez niej… Ale dla niej się pozbierałem i dążyłem do
spełnienia swoich marzeń… Bo wiem, że ona by tego chciała...
fajny, czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńprawie się popłakałam *.*
OdpowiedzUsuńAz mi lezka splynela po policzku...
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny. :D <3 xxx
Jezu, jakie to piękne.
OdpowiedzUsuńZyskujesz swoją największą fankę.
Wzruszające, aż po prostu się popłakałam.
Nie wiem co mogę powiedzieć.
Po prostu piękny ;*
to jest przepiekne :o
OdpowiedzUsuńmasz niesamowity talent ♥
To jest takie piękne. Inna wersja szkoły uczuć.
OdpowiedzUsuńKurcze prawie się popłakałam. To jest takie piękne. Czekam na następny a może teraz o Niallu?? Tylko szczęśliwe zakończenie.
Niall Horan ;*
jejku jakie piękne , szkoda ,że smutne : (
OdpowiedzUsuńmoże dodaj coś troszkę weselszego ? po przeczytaniu tego zachciało mi się płakać...
OdpowiedzUsuńteż chcę mieć taki talent do pisania
OdpowiedzUsuńpisz częściej :D
OdpowiedzUsuń